Pamięci Ofiar „świętych”… zbrodniarzy! niedziela, 16 luty 2014, godz. 13:28
„… Więcej ludzi zostało zabitych w imię boga, niż z jakiegokolwiek innego powodu.”.
George Carlin
Kwiecień będzie obfitował kościelną… ironią.
Najpierw otworzą replikę pożydowskiej kamienicy, w której w roku 1920 – z racji zamieszkania rodziców w „czynszówce”, urodził się Lolek Wojtyła i w której dewastację kościelno-samorządowa sitwa utopiła około 30. milionów złotych…
A za następne kilka dni tego samego, urodzonego w Wadowicach Wojtyłę, później z pasją chroniącego kapłańskich pedofilów, obwołają świętym…
Za… dziecięce krzywdy!
Nic nie mniejsze, od tych, które przez wieki Wojtyłowa „sekta” zwana kościołem katolickim, wyrządziła „niewiernym”…
I wszystko nawet nie tyle w imię urojonego przez nierobów, pasożytów społecznych boga, ale wyłącznie dla… mamony!
Czego najlepszym przykładem ostatnie wydarzenia mające bezpośredni związek z krakowskim kardynałem Dziwiszem, oczekującym tej właśnie mamony nie tylko od wiernych mających „szczęście rzucić okiem na kroplę krwi”, podobno Wojtyłowej ale i od tych, którzy pogodzą się z brakiem szacunku do ostatniej woli Dziwiszowego pryncypała i kupią wydawnictwo czegoś, co z testamentowym życzeniem Wojtyły miało zostać puszczone z dymem…
Może więc krótko, bo jutro – 17 lutego, minie 414. rocznica zbrodni, o jednym z milionów zamordowanych w imię tego Wojtyłowego boga, będącym symbolem wszystkich ofiar „świętych” zbrodniarzy…
Wszak wydaje się, że historia Giordano Bruno, naukowca żyjącego w epoce renesansu, jest wszystkim znana. Głównie wiadomo jednak tylko tyle, że został zamordowany, a konkretniej spalony na stosie – w imię tegoż Wojtyłowego boga przez „świętą”, jak sam Wojtyła… Inkwizycję. Dlaczego doszło do takiego dramatu? Czym dokładnie naraził się włoski filozof i humanista, który przecież był nie tylko katolikiem, ale nawet, do pewnego czasu, należał do Zakonu Dominikanów? Co heretyckiego było w jego nauce i jak przebiegała historia jego konfliktu z Kościołem?
Giordano Bruno nie był naukowcem w dzisiejszym tego słowa znaczeniu. Wiele z jego teorii było spekulacjami, nie potrafił też uzasadnić wszystkich swoich poglądów. Niemniej jednak, jak na wiek XVI, charakteryzował się niezwykle otwartym umysłem, szczególnie w zakresie poglądów na temat kosmosu.
Bruno postulował, że w jednorodnie zbudowanym wszechświecie istnieje więcej układów planetarnych niż jeden, znany nam Układ Słoneczny. Zakładał możliwość istnienia wielu gwiazd, słońc, planet, a nawet – zamieszkujących je istot. Otwarcie skłaniał się również ku heliocentrycznej, kopernikańskiej budowie wszechświata.
Kosmologiczne poglądy Bruna pokrywały się z jego teoriami filozoficznymi. Jako filozof skłaniał się on raczej ku panteizmowi, który oznacza utożsamianie Boga z naturą. Głosił też nieskończoną liczbę bytów, spośród których niemożliwe jest dokonanie jakiejkolwiek hierarchii.
„Czy będąc człowiekiem bliżej ci do nieskończoności niż gdybyś był mrówką? – pytał. Nie – odpowiadał – ale też będąc nim, nie jesteś dalej, niż gdybyś był ciałem niebieskim”.
Bardzo istotne w kontekście śmierci Bruna, wydają się być jego poglądy na temat człowieka. W czasach, gdy indywidualna myśl była tłumiona, włoski filozof pisał: „Na samym początku należy założyć, że na postawione pytania równie możliwe są obie odpowiedzi, zarówno twierdząca, jak i przecząca, aby umysł w swoim poszukiwaniu prawdy był wolny i nieskrępowany”.
Słowa te są kultem dla wolnej myśli oraz zachęcaniem człowieka do własnych poszukiwań intelektualnych i uwolnienia się od dogmatów.
Potrzebę wolności Bruno przenosił również na kwestie religijne. Protestował przeciw pretensjom teologii do panowania nad filozofią i nauką. Co więcej, nie uznawał również „gwałcenia ojczystych bóstw różnych krajów”, a więc ingerencji religii uzurpującej sobie prawo do powszechności, w inne religie.
Tak naprawdę bardzo trudno określić jest „za co?” – Giordano Bruno został spalony na stosie.
Oczywiście Inkwizycja podała swoje uzasadnienie, jednak należy pamiętać, że wiele z przypisanych filozofowi oskarżeń było tylko pretekstem do pozbycia się umysłu tak niewygodnego dla ówczesnego Kościoła.
W 1592 roku Brunowi postawiono oględny zarzut herezji i szerzenia kłamstw. Ponadto kardynał Roberto Bellarmino, jezuita, sformułował bardziej szczegółowe przewinienia filozofa. Wypominał oskarżonemu sprzeczne z pismem „świętym” poglądy o ruchomej ziemi, przypominając, że w Księdze Koheleta (Eklezjastesa) napisane jest o Słońcu „wokoło Okrąg Ziemi obchodzącym” (co ciekawe, ten sam zarzut, ten sam kardynał wysnuwał potem przeciw Galileuszowi!). Innym zarzutem było uznanie wszechświata za wieczny (co uderzało w opowieść o stworzeniu), a także „szerzenie kłamstw” na temat duszy ludzkiej, materii i tak dalej.
Dlatego trudno dzisiaj nie zgodzić się z faktem, iż tak naprawdę głównym powodem ataku na Giordana Bruna i doprowadzenia do jego tragicznej śmierci były nie tyle jego poglądy, co całkiem otwarte w tamtym okresie krytykowanie kleru, kościelnych instytucji i praktyk.
Giordano Bruno nie był tak istotną postacią dla nauki jak, na przykład, Galileusz. Jednak jego wiara w umysłową wolność człowieka oraz konsekwentne trwanie przy swych poglądach sprawiają, że musi być dzisiaj traktowany jak zamordowany za swe przekonania męczennik.
Historia Bruna nie jest jednoznaczna. Z jednej strony współczesny Kościół uznał spalenie filozofa za błąd. Z drugiej, nasz „święty” papież Wojtyła pisał, że „Magisterium Kościoła nie może przecież podjąć decyzji o dokonaniu aktu natury etycznej, jakim jest prośba o przebaczenie, zanim nie zasięgnie dokładnych informacji o sytuacji panującej w tamtym okresie”.
Otwarta rehabilitacja „bojownika o wolność intelektualną” nie została więc dokonana. Co więcej, kiedy podczas papiestwa Piusa XII ukazało się ostatnie, 32. wydanie Indeksu, opublikowane w 1949 roku, widniały w nim także dzieła Bruna.
Tak więc pamiętajmy o Giordano Bruno, a za Jego pośrednictwem o wszystkich ofiarach „świętych” zbrodniarzy, nie tylko w kolejną rocznicę Jego brutalnego zamordowania…
Pamiętajmy przekraczając próg repliki pożydowskiego domu w Wadowicach, w którym urodził się następca inkwizytorów oraz wówczas, kiedy będą wynosić go na piedestały kościelnych ołtarzy, za zasługi na polu skrywania zbrodni pedofilów na „… braciach Chrystusa najmniejszych” i chronienia tych zbrodniarzy przed odpowiedzialnością karną!
Pamiętajmy też, kiedy przyjdzie nam zapłacić 25,- złotych za oglądanie kropli „świętej” krwi (tak naprawdę nie wiadomo czyjej?), zamkniętej w szklanej ampułce i za wydawnictwo, które winno ogrzewać Dziwiszowe kości, smoląc się w kardynalskim kominku…
Źródłowo wykorzystano materiał Ewy Frączek o G. Bruno
oraz inne znalezione w sieci.
NAPISZ DO MNIE: KONTAKT