Z ukochanym przyjacielem… niedziela, 16 czerwiec 2013, godz. 12:17
Gdzieś, w jakimś komentarzu mojego „fana” przeczytałem, jak z przerażeniem napisał, że „… Wyroba cytuje papieża”.
No cóż, bo ja nie ukrywałem swoich łajdactw za jego schorowanym grzbietem, a później za truchłem, tylko słuchałem co mówił, jak zresztą wielu innych w tym kraju, oprócz tych co tylko deklarowali mu wierność…
Oto jeden z licznych przykładów… słuchania:
„„Mój ukochany przyjaciel” – tak mówił o Pinochecie Jan Paweł II…
W reżimie Pinocheta w całym kraju stworzono ponad czterysta obozów koncentracyjnych, w których zamęczono tysiące często zupełnie niewinnych ludzi. Przed śmiercią wyłupywano im oczy, obcinano genitalia, dłonie, stopy, języki, rozcinano brzuchy, nadcinano ścięgna i żyły, przewiercano kolana, oblewano benzyną i podpalano głowy, rozrywano dzieci. Wszystkie bez wyjątku uwięzione kobiety zostały przed śmiercią wielokrotnie zgwałcone. Jeśli brak urody więźniarki odstręczał oprawców, stosunek z nią odbywały specjalnie wytresowane psy. Mężowie (i dzieci) gwałconych musieli brać udział w torturach i egzekucji i czekać na własną śmierć, na którą trzeba było sobie zasłużyć, na przykład torturując współwięźnia…”.
Źródło: tekst i foto – Tomasz Wiater (Fb).
Cóż można dodać w komentarzu do tych faktów, których podważyć nie sposób nawet najbardziej zacnymi uczynkami papieża Wojtyły? Chyba tylko tyle, że…
Faktycznie, „święty” człowiek, z tego naszego… Jaśka!
I ogromna szkoda, że w tej ogromnej liczbie świętych, których za prawie 27 lat pontyfikatu naprodukował, nie zdążył ulokować swojego ukochanego przyjaciela – Pinocheta!
Nie byłby wtedy w tej swojej „świętości” taki… samotny!
Chociaż czy może narzekać, kiedy ma takich zawsze wiernych mu idoli jak Filipiakowa i samorządowa wataha Wadowic?
Niestety, to nie odosobnione przypadki…
Historia papieży i Kościoła pełna jest takich miłości i… fanów!
NAPISZ DO MNIE: KONTAKT